Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa kolejowa w Bąkowie. Maszynista Arkadiusz Dawidowicz uratował swojego pomocnika, ale sam zginął

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Katastrofa kolejowa w Bąkowie
Katastrofa kolejowa w Bąkowie Archiwum NTO
- Maszynistą, który zginął w katastrofie kolejowej pod Kluczborkiem, był mój wujek Arkadiusz Dawidowicz, brat mojej mamy. To był wspaniały człowiek - mówi Mariusz Jędra. Swój wspaniały charakter Arkadiusz Dawidowicz udowodnił nawet chwilę przed tragiczną śmiercią.

17 października 1984 roku doszło do katastrofy kolejowej w lesie w Bąkowie koło Kluczborka. Zderzyły się tam dwa pociągów.

Przez tragiczną w skutkach pomyłkę skierowano na jeden tor dwa składy. O godz. 4:26 nad ranem pociąg pospieszny relacji Lublin - Jelenia Góra uderzył w tył towarowego, który wyjechał spod semafora wjazdowego stacji Bąków.

Lokomotywa EU07-022 z impetem uderzyła w pociąg towarowy. Siła uderzenia była tak duża, że wagony pociągu pospiesznego zostały wyrzucone z torów na obie strony. Na miejscu zginęły trzy osoby, w tym maszynista pociągu oraz konduktor. Czwarta z ofiar katastrofy zmarła w szpitalu. Jedna z pasażerek, będąca w ciąży, na skutek wypadku poroniła. Aż 60 osób odniosło obrażenia.

- Maszynistą, który zginął w katastrofie kolejowej pod Kluczborkiem, był mój wujek Arkadiusz Dawidowicz, brat mojej mamy. To był wspaniały człowiek. Miał zaledwie 33 lata, kiedy zmarł - mówi Mariusz Jędra z Wrocławia, znany kibicom sportowym jako srebrny medalista mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów, olimpijczyk z Sidney 2000, były prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów.

Swój wspaniały charakter Arkadiusz Dawidowicz udowodnił nawet chwilę przed tragiczną śmiercią.

Kiedy pociąg wyjechał z łuku w lesie, zauważył jadący przed nim tym samym torem pociąg. Od razu zaciągnął hamulec, ale dobrze wiedział, że nie ma szans na zatrzymanie składu. Wypchnął więc swojego pomocnika do maszynowni i tym samym uratował życie 23-letniemu mężczyźnie. Sam nie zdążył już uciec. Wydostał się tylko z kabiny maszynisty do korytarza maszynowni. Tam po zderzeniu pociągów został przygnieciony.

Jak wyliczyli biegli, pociąg pospieszny wjechał w tył składu towarowego z prędkością ok. 96 km/h (prędkość ruszającego dopiero pociągu towarowego wynosiła ok. 10 km/h, ponieważ dopiero ruszał).

- Po zderzeniu pociągów maszynista jeszcze żył. Próbowano go uratować, wycięto otwór w elektrowozie, przez który dawano mu zastrzyki przeciwbólowe. Niestety, maszynista był przygnieciony i zanim zdołano go wydostać z elektrowozu, zmarł w wyniku odniesionych obrażeń - mówi Zbigniew Męzik, były dyrektor Zespołu Szkół Dwujęzycznych w Oleśnie, który był pasażerem pociągu pospiesznego, który zderzył się z pociągiem towarowym w Bąkowie.

- Byłem tam jako strażak, byłem przy tym maszyniście. Gdyby była dzisiejsza technika i sprzęt, jakim teraz dysponują strażacy, maszynista miałby szansę wyjść z tego cało. To było straszne przeżycie - napisał nasz czytelnik Janusz Janas.

Dlaczego dyżurna ruchu popełniła tak straszny błąd

W wyniku śledztwa ustalono, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było zaniedbanie obowiązków służbowych przez dyżurną ruchu na stacji kolejowej w Bąkowie. Już dzień po katastrofie, 18 października 1984 r., zastosowano wobec kobiety areszt tymczasowy. Prokuratura Wojewódzka w Opolu oskarżyła dyżurną ruchu o to, że zezwoliła na wjazd pociągu pospiesznego na tor zajęty już przez pociąg towarowy, doprowadzając w ten sposób do zderzenia obu pociągów.

Dyżurną ruchu w dniu katastrofy była Monika N.

- Nie wiem, czy to prawda, ale mówiono wtedy, że ta kobieta źle się czuła w tym dniu i zgłosiła to przełożonym. Niestety, nikt jej nie zmienił w pracy i nad ranem doszło do tego strasznego wypadku - mówi Zbigniew Męzik.

Dyżurna ruchu nie zapomniała o pociągu towarowym, który wcześniej przyjechał do Bąkowa, ale była przekonana, że ten pociąg nie stoi już pod semaforem wjazdowym, tylko że ruszył do Kluczborka. Rzeczywiście, na torach między stacjami Bąków i Kluczbork jechał wtedy pociąg towarowy, ale był to całkiem inny skład!

Dyżurna nie widziała świateł lokomotywy czekającej przed semaforem, ponieważ maszynista zatrzymał się w sporej odległości. Monika N. telefonicznie potwierdziła przybycie pociągu towarowego do stacji Bąków. Na tej podstawie dyżurny ruchu stacji Stare Olesno dał sygnał zezwalający na wyjazd maszyniście pociągu pospiesznego.

Dyżurna ze stacji Bąków ustawiła na semaforze wjazdowym sygnał „wolna droga na wjazd”. Miał to być sygnał dla pociągu pospiesznego, ale maszynista składu towarowego, widząc sygnalizację, ruszył w drogę. Kiedy Monika N. dostrzegła światła pociągu towarowego, zorientowała się w straszliwej pomyłce. Przez radiotelefon zawołała „2603, stój, stój!” (2603 to numer pociągu pospiesznego).

Było już jednak za późno na uniknięcie katastrofy.

Arkadiusz Dawidowicz (1941-1974), maszynista pociągu, który zginął w katastrofie kolejowej pod Bąkowem
Arkadiusz Dawidowicz (1941-1974), maszynista pociągu, który zginął w katastrofie kolejowej pod Bąkowem
od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Katastrofa kolejowa w Bąkowie. Maszynista Arkadiusz Dawidowicz uratował swojego pomocnika, ale sam zginął - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na kluczbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto