Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tłumy ludzi przyszły na polsko-ukraiński jarmark wielkanocny w Kluczborku. Smakowitości od uchodźczyń sprzedały się w mig

Milena Zatylna
Milena Zatylna
W sobotę 9 kwietnia w Kluczborku odbył się polsko-ukraiński jarmark wielkanocny.
W sobotę 9 kwietnia w Kluczborku odbył się polsko-ukraiński jarmark wielkanocny. Milena Zatylna
W sobotę 9 kwietnia w hali OSiR-u odbył się charytatywny polsko-ukraiński jarmark wielkanocny. Wszystkie stoiska były oblegane przez kupujących, a smakołyki przygotowane przez uchodźczynie rozeszły się w mig.

- Co roku organizujemy jarmark, ale takich tłumów nie widziałem nigdy – mówi Grzegorz Błażewski, naczelnik Wydziału Promocji Urzędu Miejskiego w Kluczborku. – Baliśmy się o frekwencję, nawet dogadaliśmy się z Galerią Miodową, by popołudniu stanęły tam stoiska z ukraińskimi specjałami, ale akcję trzeba było odwołać. Mieszkańcy znów pokazali, że mają wielkie serca.

Ukraińskich stoiska było kilka. Na każdym panie uwijały się jak w ukropie, a kolejka klientów wcale się nie zmniejszała.

U Ukrainek z Borkowic – tak się panie nazwały – można był kupić barszcz, pierogi, galaretę rybną, bułki z różnym nadzieniem i wypieki.

- W sali wiejskiej w Borkowicach gościmy osiemnaście kobiet i dzieci – mówi Katarzyna Juranek-Mazurczak. -Wspólnie zastanawiałyśmy się, jak możemy przybliżyć kulturę ukraińską Polakom, a jednocześnie podziękować mieszkańcom gminy za to, co robią dla Ukraińców. Stąd narodził się pomysł polsko-ukraińskiego jarmarku.

Panie przez kilka dni piekły i gotowały w maleńkiej świetlicowej kuchni, a przygotowania do jarmarku zakończyły w sobotę tuż przed 6.00 rano. Zadbały także o piękny wystrój stoiska – własnoręcznie zrobiły bukiety z bibuły i wianki na głowy.

- Ale przygotowania te nie miały w sobie wiele przedświątecznej radości – mówi Katarzyna Juranek-Mazurczak. – Większość naszych uchodźców jest z Odessy. Kiedy byłyśmy w apogeum przygotowań, nadeszły straszne wieści o bombardowaniu miasta. Siostra jednej z naszych pań miała być na tym peronie, który został ostrzelany, ale spóźniła się na pociąg. Teraz nie ma się jak wydostać z miasta. Dlatego to nie jest jarmark jakich wiele, ale okupiony cierpieniem, tęsknotą i niepewnością.

Jula, Masza i Ola z Winnicy wspólnie z Anną Król ze Stowarzyszenia Klucz do Rozwoju gotowały w siedzibie Koła Gospodyń Wiejskich w Kujakowicach.

- Przygotowałyśmy pierogi, naleśniki z mięsem, naleśniki z kapustą, bliny, gołąbki, żeberka, domową kiełbasę i różnego rodzaju ciasta – wylicza Anna Król. – Ciężko pracowałyśmy przez trzy dni, a wszystko sprzedało się w godzinę. Ludzie cudowni, a najbardziej cieszą nas pochwały, że wszystko było smaczne.

Oprócz tego na jarmarku - na stoiskach miejscowych firm, stowarzyszeń i prywatnych rękodzielników - można było kupić pieczywo, miody, ozdoby i kartki świąteczne, biżuterię, wyroby z lawendy i ceramikę. Chętni mogli wziąć udział w warsztatach ceramicznych i kroszonkarskich oraz obejrzeć wystawę strojów i wianków ludowych.

Swoje stoisko mieli także kluczborscy mundurowi – policja i służba więzienna.

O oprawę artystyczną imprezy zadbało Centrum Kultury – były występy taneczne, instrumentalne oraz wokalne.

Organizatorami jarmarku byli: gmina Kluczbork, OSiR, LGD "Dolina Stobrawy", Stowarzyszenie Klucz do Rozwoju, Centrum Kultury i KGW w Kujakowicach.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kluczbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto