Dwieście, a może i więcej
- Te dwie setki grobów bohaterów spod Monte Cassino, to taka wstępna liczba, bo na pewno jest ich dużo więcej – mówi Damian Miś z Kluczborka, który w poszukiwaniu mogił osób walczących o wolną Polskę jest niestrudzony. Temu zajęciu poświęca mnóstwo czasu i trzeba przyznać, że jest niezwykle skuteczny. Odwiedza nie tylko cmentarze, ale także przeczesuje wszelkie dostępne archiwa, by wydobywać żołnierskie biogramy z niebytu i zapomnienia. Często zdobytymi informacjami zaskakuje nawet rodziny bohaterów.
Ale niestety sporo mogił żołnierzy generała Władysława Andersa zniknęło bezpowrotnie. Czasy peerelu nie sprzyjały tym, którzy szlak bojowy przeszli w szeregach 2. Korpusu Polskiego. Lepiej było nie ujawniać swoich wojennych doświadczeń, by nie narazić się na szykany ze strony ubecji.
A kiedy już można było, wielu Andersiaków albo nie doczekało tej chwili, albo nie dzieliło się swoimi przeżyciami stwierdzając, że już nie warto, bo kto tyle lat po wojnie chciałby o tym słuchać?
Zaniedbane groby, o których zapomnieli nawet bliscy, administracje cmentarzy likwidowały. W wielu miejscach dzieje się tak nadal. Kto mógł się domyśleć, że w tej często skromnej mogile z najtańszego lastriko, z wytartymi przez czas i deszcz napisami, spoczywa prawdziwy bohater?
Aby powstrzymać ten proceder Damian Miś połączył siły z innym kluczborskim pasjonatem historii i wojskowości, Leszkiem Krzyżanowskim. Prowadzą kwerendy na opolskich nekropoliach, by zebrać jak najwięcej informacji o spoczywających tam bohaterach. Jeśli zaś mogiły są zaniedbane, odnawiają je, by ratować przed likwidacją.
- Na naszym kluczborskim cmentarzu można by utworzyć co najmniej trzy ścieżki edukacyjne poświęcone pochowanym tam osobom. Teraz skupiamy się na żołnierzach Andersach, właśnie z racji tegorocznego jubileuszu – tłumaczy Leszek Krzyżanowski.
Spod Monte Cassino do… Kluczborka, Wołczyna, Opola
Pasjonat zintensyfikował swoje działania po powrocie z Monte Cassino, gdzie był z grupą rekonstrukcyjną złożoną z harcerzy Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej z Kluczborka, Bydgoszczy, Wilna i Manchesteru.
- To był pomysł mój i kolei z Bydgoszczy. Parę lat pracowaliśmy nad tym, aby na 80. rocznicę bitwy zgromadzić mundury i repliki broni na wzór tych, które były używane przez Armię Andersa. Udało się. Stworzyliśmy szwadron honorowy, w którym byli harcerze przebrani za żołnierzy generała Andersa, ale w barwach 12. Pułku Ułanów Podolskich i ja tą grupą dowodziłem. Oprócz tego mieliśmy też junaków i Pestki (czyli Pomocniczą Służbę Kobiet).
Gromada młodych ludzi w mundurach wzbudzała ogromne zainteresowanie Włochów.
- A kiedy na mundurach dostrzegali napis „Poland”, zainteresowanie zmieniało się w niekłamaną sympatię, bo żołnierze Andersa zostali bardzo dobrze zapamiętani w miejscowościach wokół Monte Cassino – opowiada Leszek Krzyżanowski. – Przede wszystkim miejscowi mówią o nich, że byli dżentelmenami, ludźmi wielkiej kultury, ale także bardzo empatyczni, pełni współczucia, bo na przykład z włoskimi cywilami, którzy biedowali z powodu wojny, dzielili się choćby swoim jedzeniem. To nie są wspomnienia wyczytane w książkach, ale słyszałem je od Włochów z Cassino, Piedimonte San Germano czy Acquafondata.
Rekonstrukcyjny szwadron w czasie pobytu we Włoszech nie tylko brał udział w oficjalnych uroczystościach, ale także miał okazję dokładnie poznać miejsce dawnej bitwy.
- Chodziliśmy tam w naszych oryginalnych mundurach i teren oraz pogoda mocno nas wypróbowały. Wcale nie było tak łatwo. A przecież poruszaliśmy się w warunkach zgoła innych niż żołnierze przed 80-laty. Niemal komfortowych. Nie musieliśmy walczyć, nie musieliśmy się ukrywać, nie musieliśmy drżeć o nasze życie. Stąd jeszcze większy podziw dla tych, którzy tam się bili – relacjonuje Leszek Krzyżanowski. – Dlatego te rocznicowe działania postanowiłem przenieść na nasze podwórko, by przypomnieć o tych niezwykłych bohaterach spod Monte Cassino, którzy niegdyś żyli wśród nas, w Kluczborku, Wołczynie, Byczynie, Opolu i innych opolskich miejscowościach.
To bohaterowie z krwi i kości
I trzeba przyznać na podstawie życiorysów odtworzonych przez pasjonatów, że użyte określenie „bohater” naprawdę nie jest przesadą.
Taki na przykład Tadeusz Lewicki w 1939 roku nie miał jeszcze 18 lat, gdy jako ochotnik zgłosił się, by bronić ojczyzny. Został aresztowany przez NKWD. Pół roku spędził w pojedynczej celi, czekając na rozstrzelanie. Uniknął kary śmierci, ale został zesłany do obozu w okolice Archangielska. Tam pracował przy wycince lasu w bardzo trudnych warunkach – przy temperaturze sięgającej -60 stopni C i głodowych racjach żywnościowych.
Na szczęście objęła go amnestia na mocy układu Sikorski-Majski i trafił do Armii Andersa, z którą przeszedł cały szlak bojowy. Po wojnie wrócił do Polski, ale przez długi czas nękało go UB aż do tego stopnia, że nawet nie mógł znaleźć pracy i był na utrzymaniu żony.
Zmarł w 1993 roku. Pochowany jest w Kluczborku.
Również w Kluczborku spoczywa Władysław Pentoś. Wstąpił do wojska w 1942 roku, podając fałszywy rok urodzenia, bo był za młody, aby służyć w armii. Jego ojciec, Adam, został zamordowany w Miednoje.
Władysław m.in. walczył pod Monte Cassino, gdzie został ranny. Za bohaterstwo otrzymał kilka medali i gwiazd brytyjskich.
Z kolei w Opolu pochowany jest nie byle kto, bo generał Jan Lachowicz. W kampanii wrześniowej dostał się do niewoli radzieckiej. Trafił do kopalni torfu w obwodzie sumskim, a następnie do obozu w Kozielsku. Od 1940 roku był osadzony w obozie NKWD w Griazowcu. Na mocy układu Sikorski-Majski odzyskał wolność, po czym wstąpił do Armii Andersa.
Po zakończeniu wojny nie zdecydował się na powrót do Polski. Został w Wielkiej Brytanii. Od 1954 do 1968 roku (z przerwami) był w rządzie RP na uchodźstwie przy prezydencie Auguście Zaleskim.
Zmarł w 1973 roku. Zgodnie z ostatnim życzeniem jego prochy zostały przewiezione do Polski. Przemycił je jeden z pracowników polskiej ambasady.
- Gdyby ktoś się dowiedział, ten człowiek mógł za to słono zapłacić. Ponieważ były to czasu peerelu, nie był możliwy pochówek prochów wysokiego oficera Armii Andersa, byłego członka rządu na obczyźnie, z należnymi mu honorami. Ale przynajmniej ostatnie życzenia generała zostało spełnione – mówi Damian Miś. -Najpierw spoczął on na cmentarzu w Smardach Górnych. A po ok. 30 latach jego prochy zostały przeniesione na cmentarz komunalny w Opolu i pochowane z honorami.
Ale bohaterowie Armii Andersa to nie tylko panowie. Jedną z kobiet służących w 2. Korpusie Polskim była Marianna Baldy, matka księdza prałata Stefana Baldego, proboszcza parafii katedralnej w Opolu.
Do wojska trafiła z Sybiru. A że z wykształcenia była kucharką (kończyła szkoły m.in. w Zakopanem), robiła to, co najlepiej umiała, czyli gotowała. W prowadzonej przez nią w Palestynie kuchni wojskowej stołowało się około 2 tysiące osób. Natomiast w bitwie pod Monte Cassino brała udział jako sanitariuszka (jako jedna z zaledwie 750 sióstr na cały korpus).
Pani Marianna zmarła w 2002 roku i została pochowana w Kluczborku, gdzie osiedliła się po wojnie.
By pamięć o nich nie zginęła
- Te przykładowo wymienione osoby mają groby zadbane i widać, że ktoś je odwiedza. Ale niedawno na przykład odkryliśmy na cmentarzu grób Szczepana Głowackiego. To nie tylko żołnierz Andersa, ale także powstaniec wielkopolski. Dwa lata przed śmiercią wrócił z Londynu do Kluczborka, bo chciał być pochowany w polskiej ziemi – mówią pasjonaci. – Nie jesteśmy w stanie sami odnowić jego mogiły, bo tu nie chodzi tylko o odświeżenie liter czy umycie płyty, ale o wymianę całego nagrobka. Będziemy chcieli zdobyć fundusze na ten cel.
Jak tłumaczy Damian Miś, mogiły uczestników walk o niepodległość podlegają prawnej ochronie i nie można ich zlikwidować. Co więcej, państwo ma obowiązek o nie dbać.
- IPN prowadzi akcję „Znajdź bohatera”. Wystarczy zgłosić tam konkretną zmarłą osobę, a po weryfikacji jej grób jest oznaczany specjalną biało-czerwoną tabliczką z napisem „Grób Weterana” – mówi pasjonat. – Taki grób jest chroniony na mocy przepisów.
Pan Damian w ramach tej akcji oznaczył już dziesiątki nagrobków.
- Ale sporo jest jeszcze do zrobienia. Dlatego jeśli ktoś ma wiedzę, że taka osoba była w rodzinie albo, że leży na cmentarzu, a grobem nikt się nie zajmuje, to prosimy o informację – mówią Damian Miś i Leszek Krzyżanowski. – Zrobimy wszystko, aby groby naszych bohaterów nie uległy zniszczeniu.
Na cmentarzu w Kluczborku pochowanych jest wielu weteranów drugiej wojny światowej. Wśród nich są także uczestnicy bitwy pod Monte Cassino.
![od 7 lat](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.0/images/video_restrictions/7.webp)
Znaleziono ślady ptasiej grypy w Teksasie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?