Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

25-latek z Kluczborka porwał dziecko dla okupu. W drodze… opowiadał chłopcu o swoich planach. Jest wyrok w tej sprawie

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Wydarzenia jak z filmu akcji rozegrały się jesienią 2020 roku. W poszukiwania porwanego w Wieluniu dziecka, z ziemi i z powietrza, zaangażowali się policjanci z Łodzi, Opola i Wrocławia. Akcja była koordynowana przez funkcjonariuszy CBŚP. 25-letni porywacz wpadł na trasie między Jasieniem a Kluczborkiem.
Wydarzenia jak z filmu akcji rozegrały się jesienią 2020 roku. W poszukiwania porwanego w Wieluniu dziecka, z ziemi i z powietrza, zaangażowali się policjanci z Łodzi, Opola i Wrocławia. Akcja była koordynowana przez funkcjonariuszy CBŚP. 25-letni porywacz wpadł na trasie między Jasieniem a Kluczborkiem.
Kamil Ś., nim popadł w konflikt z prawem, pracował w budżetówce. Jednorazowa wygrana w grach hazardowych i seria późniejszych przegranych wywróciła jego życie do góry nogami. Uznał, że lekarstwem na kłopoty finansowe będzie… uprowadzenie dziecka i zażądanie od rodziców okupu. Matka chłopca w pierwszej chwili sądziła, że dzwoni żartowniś, więc się rozłączyła. Sprawca usłyszał właśnie wyrok.

Wydarzenia jak z filmu akcji rozegrały się m.in. na Opolszczyźnie jesienią 2020 roku. Tego październikowego popołudnia 12-letni wówczas Tomek (imię zmienione) i jego bliscy zapewne nie zapomną do końca życia.

W poszukiwania dziecka z ziemi i z powietrza zaangażowali się policjanci z Łodzi, Opola i Wrocławia. Akcja była koordynowana przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji.

25-letni wówczas Kamil Ś. był pracownikiem budżetówki. Spróbował hazardu i na swoje nieszczęście szybko wygrał sporą gotówkę. Później już porażka goniła porażkę, choć on wciąż wierzył, że uda mu się odegrać.

Mężczyzna wpadł w spiralę długów, w końcu ubierało się z tego ponad 300 tys. złotych. Bliscy sprzedali nawet samochód, by pomóc mu w spłacie, ale za sprawą odsetek zobowiązania wciąż rosły, a do drzwi pukali windykatorzy. Wtedy Kamil Ś. wymyślił, że porwanie dla okupu rozwiąże choć część jego problemów.

Na ofiarę postanowił zapolować w oddalonym o ponad 40 kilometrów Wieluniu (woj. łódzkie). Krążył przez pewien czas po mieście, aż w rejonie szkoły zauważył samotnie idącego chłopca. Zwabił go do samochodu, twierdząc że zgubił pierścionek i potrzebuje pomocy w jego odnalezieniu.

Gdy 12-latek zgodził się mu pomóc przyświecając latarką, wepchnął go do auta i odjechał. Sprawca nie założył kominiarki, a na „akcję” pojechał własnym autem, więc namierzenie go, było kwestią czasu.

25-latek kazał położyć się chłopcu na tylnej kanapie i z jego telefonu zadzwonił do mamy dziecka. Gdy poinformował, że ma jej syna i zażądał pieniędzy kobieta sądziła, że to żart i się rozłączyła. Spróbował więc jeszcze raz.

Oskarżony, w zamian za uwolnienie chłopca, chciał początkowo 50 tys. złotych, ale matka nie miała tyle. Obniżył więc żądanie do 40 tys., grożąc że jeśli nie dostanie pieniędzy, wywiezie Tomka za granicę.

Kobieta miała zostawić ustaloną sumę przy kościele w miejscowości Tuły (pow. kluczborski). Sprawca znał to miejsce, bo bywał tu na grzybach. 25-latek zachowywał się nietypowo, jak na przestępcę tego kalibru. W trakcie jazdy do miejsca przekazania okupu… opowiadał chłopcu o sobie i o swoich planach.

Być może Kamil Ś. zorientował się, że jego pomysł nie ma szans na powodzenie, bo w Tułach uwolnił 12-latka. Gdy spostrzegł, że w tym rejonie nie ma zasięgu sieci komórkowej, wrócił po dziecko – bo – jak mówił – bał się, że chłopiec zabłądzi w lesie.

Przejechał koło krzyża, gdzie leżały już pieniądze, ale zamiast je zabrać, ruszył prosto do domu. Teren był już wówczas przeczesywany m.in. przez helikopter. Nim dotarł na miejsce wpadł w ręce wywiadowców.

Sprawa Kamila Ś. trafiła do Sądu Okręgowego w Sieradzu, który skazał Opolanina na 4 lata więzienia. Mężczyzna ma też zapłacić 20 tys. złotych zadośćuczynienia pokrzywdzonemu. Wyrok nie jest prawomocny, a zapowiedzi apelacji złożyli prokurator (domagał się 10 lat), pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, czyli rodziców chłopca (żądali 15 lat) oraz obrońca.

- Oskarżony z własnej inicjatywy uwolnił dziecko i nie podjął pieniędzy, więc nie mam wątpliwości, że doszło tu do tzw. odstąpienia dobrowolnego. W tej sytuacji sąd mógł zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia. Nie zrobił tego, dlatego zamierzam złożyć apelację - mówi mec. Łukasz Wójcik, obrońca Kamila Ś. – Mój klient spędził ponad rok w areszcie śledczym i ten czas jest adekwatny do stopnia winy. Wobec chłopca nie stosował przemocy ani gróźb. Podobnie zachowywał się wobec matki dziecka, z którą negocjował okup.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kluczbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto