„W związku ze zdarzeniem z dnia 17 grudnia 2021 r. w miejscowości Miejsce podczas którego samowolnie oddalił się Pan z kajdankami służbowymi, wzywam Pana do zapłacenia należności, stanowiącej roszczenie o naprawienie szkody powstałej na majątku Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu w kwocie 43 zł” – czytamy w wezwaniu do zapłaty. Dalej jest jeszcze instrukcja, że 42-latek może wpłacić pieniądze na konto lub w kasie komendy i ma na to 30 dni od daty otrzymania pisma. Nim upłynął zakreślony termin, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, ale o tym za moment.
17 grudnia ubiegłego roku 41-letni wówczas Tomasz (imię zmienione) z Kluczborka jechał pożyczonym od znajomej samochodem. We wsi Miejsce, nieopodal Świerczowa, został zatrzymany za przekroczenie prędkości. Zapewne skończyłoby się na mandacie, ale funkcjonariusz w trakcie kontroli zorientował się, że wcześniej wobec mężczyzny został wydany nakaz zatrzymania do wyjaśnienia innej sprawy (chodziło o przestępstwa przeciwko mieniu).
41-latek został skuty i na dalszy bieg zdarzeń czekał w radiowozie. Problemem okazał się samochód, bo Tomasz nie był jego właścicielem i domagał się, by znajoma, która pożyczyła mu pojazd, mogła go odebrać.
– Kobieta przyjechała na miejsce, ale wywiązała się żywiołowa dyskusja, ponieważ policjant w międzyczasie dostał informację ze swojej jednostki, że samochód musi być zabezpieczony – mówi mec. Łukasz Wójcik, obrońca mieszkańca Kluczborka.
Tomasz wykorzystał zamieszanie i bez większego problemy wyswobodził się z kajdanek. Chwilę później wsiadł do samochodu, którym przyjechała kobieta (za kierownicą siedział jej partner) i odjechał z miejsca zdarzenia.
- Mój klient miał po opieką poważnie schorowaną mamę, kilka godzin wcześniej jego córka otrzymała dodatni wynik testu na koronawirusa. Uznał, że sprawę z policją wyjaśni po tym, gdy zabezpieczy bliskich – relacjonuje mec. Wójcik.
Mijały tygodnie, a niepokojony przez nikogo Tomasz już niemal zapomniał o zdarzeniu. Aż do wspomnianego wezwania do zapłaty, opiewającego na 43 złote. We wtorek (15 lutego) mężczyzna zgłosił się do Prokuratury Rejonowej w Kluczborku, by wyjaśnić sprawę i… oddać kajdanki.
- Mężczyzna usłyszał zarzut samouwolnienia oraz czynnej napaści na funkcjonariusza – informuje prokurator Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu. – Przyznał się do pierwszego czynu. Oddalenie się z miejsca zatrzymania tłumaczył presją wynikającą z jego sytuacji życiowej.
42-latek zaprzecza natomiast, że dopuścił się napaści na policjanta. – Funkcjonariusz miał zostać potrącony samochodem, który oddalał się z miejsca zatrzymania. Podejrzany miał wydawać polecenia, natomiast za kierownicą siedziała inna osoba – wyjaśnia prok. Bar.
- Z relacji mojego klienta wynika, że o żadnym potrąceniu nie mogło być mowy, dlatego był bardzo zaskoczony tym zarzutem. Policjant prawdopodobnie przewrócił się podczas pościgu, ale trudno to traktować jako napaść – uważa mec. Wójcik. – Mój klient nic nie wie, by policja szukała go po zdarzeniu. Wezwanie do zapłaty za kajdanki było dla niego zaskoczeniem. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Można odnieść wrażenie, że to zabranie kajdanek było największym jego przewinieniem.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?